Stadnina Koni

KaÂżdy koĂą ma swĂłj boks. Dla nikogo nie zabraknie.

(http://www.kerad-wlewo.pl/img/referencje/reitanlage--seibelhof-56290-moersdorf--niemcy_1.jpg)

Zosta³am przywieziona przed stajnie w przyczepie, która by³a doczepiona do czarnej terenówki. Z samochody wysiad³a dziewczyna i wesz³a do przyczepy, aby po chwili wyprowadziÌ mnie na powietrze. Z³ote promienie porannego s³oùca oœwietla³y m¹ b³yszcz¹c¹ kasztanow¹ sierœÌ. Kobieta z przewspania³ym uœmiechem wprowadzi³a mnie do stajni i wzrokiem wyszuka³a boks z napisem "Lucy". Mój pe³ny gracji chód jednak by³ niepotrzebny. W stajni nie by³o ¿adnych koni. Mimo tego nie zrezygnowa³am z tego. Na moich chudych i umiêœnionych nogach, nieco powy¿ej kopyta, znajdowa³y siê ochraniacze, które chroni³y cenny dobytek, który pozwala³ mi wygrywaÌ, przed urazami. Przed wejœciem do mego boksu strzeli³am baranka r¿¹c weso³o. Dziewczyna, która jak ju¿ wiedzia³am zwa³a siê Layla, wprowadzi³a mnie do boksu i œci¹gnê³a kantar wieszaj¹c go na przygotowany ju¿ do tego wieszak. Dok³adnie zamknê³a boks, na po¿egnanie pog³aska³a mnie delikatnie po smuk³ym pysku i wysz³a. Zosta³am sama ciesz¹c siê cisz¹. Po tak d³ugiej podró¿y z Ameryki, to samolotem, to w przyczepie, musia³am odpocz¹Ì. Stanê³am przy drzwiach do boksu ³eb wystawiaj¹c poza kraty i ciemnobr¹zowymi œlepiami wodz¹c po stajni.

Sz³am prowadzona przez Ellie œrodkiem stajni. Spokojnie wesz³am do boksu, a gdy zobaczy³am now¹ kole¿ankê zar¿a³am, lecz dziewczyna nie pozwoli³a mi stan¹Ì. Okaza³o siê, ¿e klacz ma swój boks obok mojego. Nastolatka szczelnie domknê³a mój boks, a ja podesz³am do oddzielaj¹cej nas kraty. Prychnê³am i zaczeka³am na reakcjê.

WidzÂąc klacz uniosÂłam Âłeb i ciemnobrÂązowymi, bystrymi oczyma ÂśledziÂłam kaÂżdy jej ruch. PodeszÂłam do krat dzielÂących mĂłj boks i nieznanego konia i przyÂłoÂżyÂłam chrapy do nich wydychajÂąc gÂłoÂśno powietrze. ParsknĂŞÂłam wyciÂągajÂąc ÂłabĂŞdziÂą szyjĂŞ lecz nadal trzymajÂąc pysk przy kratach. W Ameryce wÂłaÂśnie tak witaÂły siĂŞ konie - poprzez dotkniĂŞcie siĂŞ pyskiem. Nie miaÂłam co siĂŞ bardziej staraĂŚ bo to nie ogier, a miaÂłam duÂże zainteresowanie pÂłciÂą przeciwnÂą. Nic dziwnego, mogÂłam siĂŞ juÂż ÂźrebiĂŚ. No ale jakoÂś nie byÂło okazji.

ZnaÂłam zwyczaje niektĂłrych krajĂłw. DotknĂŞÂła pyskiem pysk klaczy. Zadowolona z nowej znajomoÂści parsknĂŞÂłam gÂłoÂśno na przywitanie. Po pewnym czasie Ellie weszÂła i przywiÂązaÂła mi kantar. PosÂłusznie wyszÂłam z boksu, chociaÂż z niechĂŞciÂą. Swym delikatnym gÂłosem dziewczyna zachĂŞcaÂła mnie do przejÂścia dalej.

Zar¿a³am i pokiwa³am g³ow¹ na znak po¿egnania po czym stanê³am przy tylnej œcianie boksu opieraj¹c o ni¹ g³owê. Usnê³am. Obudzi³am siê w pe³ni wypoczêta i pe³na energii. Rozejrza³am siê po stajni. Tiary nadal nie by³o. Po kilku minutach bezczynnego stania ujrza³am Layle wchodz¹c¹ do stajni. Strzeli³am baranka z miejsca i dwoma krokami galopu niemal¿e wpad³am na drzwi od boksu. Dziewczyna z uœmiechem chwyci³a mój kantar oraz uprz¹¿ po czym otworzy³a mój boks zak³adaj¹c mi kantarek na g³owê.
- DzieĂą dobry, moja maleĂąka... -  powiedziaÂła przywiÂązujÂąc mnie do krat boksu. ZaczĂŞÂła czyÂściĂŚ mÂą piĂŞknÂą kasztanowÂą sierœÌ i zadbane kopyta. Palcami rozczesaÂła grzywĂŞ i ogon i podmieniÂła uprz¹¿ na lonÂże. WyprowadziÂła mnie ze stajni. WychodzÂąc strzeliÂłam jeszcze jednego baranka i skubnĂŞÂłam LaylĂŞ w ramiĂŞ >3

Layla wyprowadzi³¹ mnie, zadowolon¹ i rozruszan¹, do boksu po czym da³a mi przes³odkie jab³uszko i wysz³a. Po zjedzeniu smacznego owocu od razu rzuci³am siê do ¿³obu z wod¹, a gdy zaspokoi³am pragnienie do owsa. Najedzona podesz³am do bramki boksu i wystawi³am przez ni¹ ³eb.

Spokojnie weszÂłam do boksu. Nie miaÂłam nawet zamiaru nic robiĂŚ, ale jednak pokusa uszczypniĂŞcia jej byÂła za mocna. Gdy tylko nadarzyÂła siĂŞ okazja szczypnĂŞÂłam jÂą, ale ona nic nie zrobiÂła. PoÂżegnaÂła siĂŞ ze mnÂą, a ja popatrzyÂłam z zawodem na niÂą

Spojrza³am na Tiarê kiwaj¹c g³ow¹ na powitanie. Wyci¹gnê³am ³eb za Ellie, ale nie zd¹¿y³amj¹ obw¹chaÌ poniewa¿ dziewczyna wysz³a. Niezbyt zadowolona zaczê³am kr¹¿yÌ po boksie.

PodeszÂłam o kraty dzielÂącej mnie z klaczÂą i parsknĂŞÂłam.

OdwzajemniÂła parskniĂŞcie. Do stajni weszÂła Layla. Lucy od razu rzuciÂła siĂŞ do bramy boksu wyciÂągajÂąc swĂłj Âłeb. Gdy dziewczyna braÂła jej kantar i uwiÂąz ta skubaÂła jÂą w ramiĂŞ. Layla weszÂła do boksu kasztanki i zaÂłoÂżyÂła jej kantar na gÂłowĂŞ po czym uwiÂązaÂła na zewnÂątrz boksu. ZaczĂŞÂła jÂą powolutku czyÂściĂŚ.

Ellie spokojnie weszÂła ze sprzĂŞtem. PrzywitaÂła siĂŞ gÂłosem zakÂładajÂąc mi kantar i wyprowadzajÂąc z boksu. WyszÂła na dwĂłr i  zobaczyÂła Leylie.
-Hej, jestem Ellie, a to mĂłj koĂą Tiara. -powiedziaÂła uÂśmiechajÂąc siĂŞ. PrzywiÂązaÂła mnie i zaczĂŞÂłam mnie czyÂściĂŚ.

- Dzieù dobry. Jestem Layla, a to jest Lucy... - powiedzia³a dziewczyna czyszcz¹ca moj¹ sierœÌ. - Wybierasz siê na przeja¿d¿kê? - zapyta³a.

-Z mi³¹ chêci¹.-odpowiedzia³a, po czym doda³a-Mo¿e do lasu?

- ChĂŞtnie. - powiedziaÂła odkÂładajÂąc przedmioty do czyszczenia. ChwyciÂła za uwiÂąz i zabraÂła mnie do siodlarni.

[zt]

-Zaraz wracam. Masz byĂŚ grzeczna.-powiedziaÂła i poszÂła szybko do siodlarni.

PrzyszÂła i zaÂłoÂżyÂła ogÂłowie. Kilka razy jÂą uszczypÂłam, a raz wypluÂłam wĂŞdzidÂło. Po jakimÂś czasie droczenia siĂŞ staÂłam gotowa do jazdy. WeszÂła spokojnie na mnie i czekaÂła na Laylie

Zosta³am ustawiona przed stajnie przez Layle, która po chwili by³a juz na moim grzbiecie gotowa do jazdy. Pewne by³o, ¿e za nic w œwiecie nie moge iœÌ za Tiar¹ z uwagi mego charakteru typowego dla wyœcigowca wiêc od razu stanê³am z przodu.

-No to jedziemy!-powiedziaÂła Ellie, a ja ruszyÂłam galopem.

Bez wiĂŞkszego oszczĂŞdzania mego jeÂźdÂźca puÂściÂłam siĂŞ cwaÂłem w przĂłd bez wiĂŞkszych problemĂłw wyprzedzajÂąc TiarĂŞ.

El weszÂła do stajni i zostawiÂła mnie. Nawet nie przywiÂązywaÂła, bo wiedziaÂła, Âże i tak nigdzie nie ucieknĂŞ. WyjĂŞÂła telefon z kieszeni i wybraÂła jakiÂś numer.
-DzieĂą dobry. Z tej strony Ellie Grey. Mam koÂło siebie rannÂą klacz. ZostaÂła zraniona w tylnÂą lewÂą nogĂŞ. Czy mĂłgÂłby pan przyjechaĂŚ i zbadaĂŚ czy nic siĂŞ nie staÂło?-powiedziaÂła po chwili.
-Witam, gdzie znajduje siĂŞ klacz i czy moÂże jakoÂś chodziĂŚ?-spytaÂł pan
-Jakoœ chodziÌ mo¿e, ale czasami ma problemy. Zraniona zosta³a najprawdopodobniej no¿em jak¹œ godzinê temu.
-Rozumiem. Na jaki adres mam podjechaĂŚ?
-ProszĂŞ przyjechaĂŚ na najbliÂższÂą i tak wÂłaÂściwie jedynÂą stadninĂŞ w pobliÂżu miasta. Jest to jakieÂś 10 minut drogi.
-Aha, juÂż wiem ktĂłra. BĂŞdĂŞ za gĂłra 20 minut. ProszĂŞ nie przemĂŞczaĂŚ klaczy. Najlepiej, Âżeby zostaÂła tam gdzie jest.
-Dobrze, dziĂŞkujĂŞ. Do zobaczenia-i na tym skoĂączyÂła siĂŞ rozmowa. SchowaÂła telefon i poklepaÂła mnie delikatnie po szyi

StanĂŞÂłyÂśmy przed stajniÂą. Layla zeszÂła z mego grzbietu i poklepaÂła po szyi.
- Na prawdê wspania³a przeja¿d¿ka. - mruknê³am sarkastycznie kiwaj¹c g³ow¹ i grzebi¹c kopytem w ziemi. Dziewczyna œci¹gnê³a ze mnie siod³o, zamieni³a uzdê na kantar i od³o¿y³a sprzêt obok boksu mnie sam¹ do niego wprowadzaj¹c. Niezadowolona kopnê³am ostro w drzwi boksu, co wywo³a³o wielki huk, i zaczê³am niespokojnie bo nim kr¹¿yÌ.

Po okoÂło 20 minutach przyszedÂł jakiÂś pan. Nie byÂł ubrany jak dotychczasowi ludzie, ktĂłrych widziaÂłam. PodszedÂł bliÂżej El i powiedziaÂł:
-Panna Grey?
-Tak, to ja.-odpowiedziaÂła
-Witam, jestem doktor Max Lenar. -uÂścisnĂŞli sobie dÂłonie, a potem podszedÂł do mnie. Gdy tylko byÂł w zasiĂŞgu mojego pyska uszczypnĂŞÂłam go. Ellie uspokoiÂła mnie, gdy doktor podszedÂł do mojej nogi. OdwiÂązaÂł owijki i swym doÂświadczonym wzrokiem popatrzyÂł na ranĂŞ.-Wyjdzie z tego, ale przez najbliÂższy miesiÂąc nie powinna zbyt duÂżo jeÂździĂŚ, a tym bardziej na teren.-powiedziaÂł
Twarz Ellie nagle z³agodnia³a. Tymczasem doktor podniós³ moj¹ tyln¹ nogê i bli¿ej siê temu przyjrza³. Rana by³a doœÌ g³êboka.
-Niech panna z ni¹ chwile zostanie. Pójdê po odpowiedni sprzêt.-doda³ i poszed³ kawa³ek dalej. Po chwili wróci³.-Musi mieÌ zmieniany opatrunek dwa razu dziennie co oko³o 12 godzin. Je¿eli jednak krwawienie nasili siê trzeba bêdzie zmieniaÌ czêœciej, ale lepiej skonsultowaÌ siê ze mn¹.-doda³ zawi¹zuj¹c mi coœ na nodze.-Za 3 dni proszê zadzwoniÌ i opowiedzieÌ czy coœ siê zmieni³o. Rana jest g³êboka, ale zaka¿enie siê nie wda³o, dziêki tej oto owijce-powiedzia³ i wskaza³ zakrwawion¹ owijkê.-Nied³ugo bêdzie znów biegaÌ galopem, ale czasami mo¿e odezwaÌ siê ból, ale nie powinno byÌ wiêkszych problemów w przysz³oœci.
-DziĂŞkujĂŞ panu serdecznie.
-Taka jest moja praca, któr¹ zawsze lubiê-odpowiedzia³ i uœmiechn¹³ siê.-Musze ju¿ lecieÌ. Proszê zadzwoniÌ w sprawie...Ja ma na imiê?-spyta³ niepewnie
-Tiara.
-Aha, tak. W sprawie Tiary.
-Dobrze. Do widzenia.
-Do widzenia.-odpowiedziaÂł i szybkim krokiem wyszedÂł, a Ellie wprowadziÂła mnie do boksu. PoÂżegnaÂła siĂŞ ze mnÂą i wyszÂła juÂż mniej spiĂŞta ze stajni.

PodeszÂłam bliÂżej Lucy i parsknĂŞÂłam, a Ellie zaÂś zanim wyszÂła powiedziaÂła do Layli:
-DziĂŞki za pomoc. DziĂŞki tobie Tiara nie ma zakaÂżenia. OczywiÂście jeszcze dziĂŞki Lucy. Owijki uchroniÂły jÂą przed zakaÂżeniem-

- Nie ma za co. PracowaÂłam kilka lat jako asystentka weterynarza wiĂŞc co nieco mi siĂŞ wykuÂło w gÂłowie. - powiedziaÂła Layla uÂśmiechajÂąc siĂŞ lekko. Nadal nerwowo ÂłaziÂłam po boksie deptajÂąc sobie po piĂŞtach. Podkowy na moich przednich kopytach zaczĂŞÂły siĂŞ obluzowywaĂŚ. Gdy zadrapaÂłam sobie przez przypadek pĂŞcinĂŞ przedniej, prawej nogi trzasnĂŞÂłam niezadowolona jeszcze raz w drzwi boksu i stanĂŞÂłam pod ÂścianÂą. Wzrok wbiÂłam w ziemie, w ktĂłrej ryÂłam doÂłek kopytem. Nawet twarda posadzka mnie nie powstrzymaÂła.

-OdkupiĂŞ ci owijki. Twoje przecieÂż sÂą strasznie przesiÂąkniĂŞte krwiÂą.-powiedziaÂła ze skruchÂą, a ja patrzyÂłam z zarĂłwno zdziwieniem, jak i zaciekawieniem.

- Nie trzeba, jakoÂś sobie poradzĂŞ. - powiedziaÂła Layla z uÂśmiechem i spojrzaÂła na mnie. MiaÂła pewne przeciwwskazania do tego, aby wypuÂściĂŚ mnie na padok i widaĂŚ byÂło to od razu, ale nie byÂłam pewna jakie to. MoÂże myÂślaÂła, Âże ucieknĂŞ. UÂśmiechnĂŞÂłam siĂŞ po koĂąsku. Mimo, Âże przebywaÂłyÂśmy ze sobÂą nie wiele czasu to jednak ta dziewczyna przejrzaÂła mnie na wylot. WiedziaÂła, Âże w boksie nie zrobiĂŞ sobie krzywdy mimo, Âże bĂŞdĂŞ zÂła, a z padoku ucieknĂŞ. Kopytem, ktĂłrym ryÂłam w ziemi zaczĂŞÂłam stukaĂŚ o posadzkĂŞ wytwarzajÂąc dudniÂący i szybko rozchodzÂący siĂŞ po stajni dÂźwiĂŞk.

Spojrza³am lekko podirytowana na klacz. Co jej odbi³o? Podesz³am bli¿ej wyjœcia i tryknê³am Ellie. Wiedzia³a, ¿e chce wyjœÌ na padok, ale odpowiedzia³a jedynie uœmiechem i pog³aska³a mnie po pysku.
-DziĂŞkujĂŞ.-powiedziaÂła

W koùcu zanudzona po³o¿y³am siê w k¹cie boksu rozwalaj¹c siê jak tylko siê da³o. Na le¿¹co prze¿uwa³am sianko ze œció³ki boksu i stuka³am kopytem w posadzkê. Przewróci³am siê na grzbiet i stuknê³am o pó³œciankê z drewna, która oddziela³a mój boks od boksu Tiary. Ziewnê³am wydaj¹c z siebie niezadowolony pomruk i z powrotem przewróci³am siê na bok. Layla ci¹gle spogl¹da³a na mnie z wahaniem.

PrychaÂłam niezadowolona. Czemu Lucy musi tak haÂłasowaĂŚ?

Powsta³am a widz¹c niezadowolon¹ minê Tiary na moim pysku pojawi³ siê szataùski uœmieszek. Znudzona by³am zdolna do wszystkiego, nawet gnêbienia przyjació³.

PopatrzyÂłam ze zdziwieniem na Lucy. Znowu tryknĂŞÂłam pyskiem El.
-Dobrze, juÂż dobrze. PĂłjdziemy na padok.-powiedziaÂła i weszÂła do boksu. ZaÂłoÂżyÂła kantar i zanim wyszÂła spytaÂła Layli-MoÂże Lucy teÂż wyjdzie? WidaĂŚ, Âże jest znudzona.

Layla pokiwaÂła gÂłowÂą i weszÂła do mojego boksu zakÂładajÂąc mi kantar. Tretetetee, co siĂŞ bĂŞdzie bawiĂŚ! PociÂągnĂŞÂłam jÂą na padok biegnÂąc niemal kÂłusem.

Zdziwiona popatrzyÂłam na Lucy, a El przez ten czas spokojnie w porĂłwnaniu do Lucy zaprowadziÂła  mnie na padok.

Jeep z naczepÂą podjechaÂł przed stajnie. Layla zgasiÂła silnik i podeszÂła do rampy otwierajÂąc jÂą. WeszÂła do Âśrodka i wyprowadziÂła mnie do stajni. Z naburmuszonÂą minÂą i opuszczonÂą gÂłowÂą weszÂłam posÂłusznie do boksu. Dziewczyna poklepaÂła mnie pociesznie bo szyi i zamknĂŞÂła dokÂładnie drzwi. WyszÂła ze i spojrzaÂła w stronĂŞ padokĂłw gdzie znajdowaÂła siĂŞ Tiara.

Zza wielkich, przymkniêtych drzwi stajni wydoby³ siê spokojny charkot samochodu. Trzask o metalowe œciany naczepy dla koni zag³uszy³ jego burczenie. Donoœne r¿enie zasygnalizowa³o có¿ to za stworzenie tak siê krêci. Mê¿czyzna prowadz¹cy samochód wyszed³ z niego i nieco podenerwowany podszed³ do naczepy. Sta³ przez chwilê opieraj¹c siê o ni¹ gdy zza budynków wyjawi³ siê starszy facet z kamienn¹ twarz¹. Kierowca otworzy³ rampê i odsun¹³ siê gwa³townie na bok. Trzy stukniêcia o us³an¹ s³om¹ pod³ogê naczepy i dwie tylne nogi, umiêœnione, pokryte lœni¹c¹, ciemn¹ sierœci¹ ukaza³y siê na powitanie w wielkim kopniaku. Siwy mê¿czyzna wszed³ do wewn¹trz rêk¹ przeci¹gaj¹c od zadu do g³owy konia i odwi¹zuj¹c linê, która trzyma³a olbrzymiego ogiera w jednym miejscu. Po chwili na rampie, tu¿ za stopami faceta, ukaza³y siê wielkie kopyta trzaskaj¹c o metal. Niby wszystko dobrze, ale gdy potwór ju¿ w pe³ni ukaza³ siê w s³oùcu na wymarzonej od kilku godzin ziemi stan¹³ jak wryty uszy kieruj¹c do ty³u. Mê¿czyzna ci¹gn¹³ ile w jego spracowanych rêkach by³o si³. Nagle ogier dozna³ olœnienia. W d³oni starszego faceta ujrza³ krwistoczerwone jab³uszko. Ruszy³ za nim wzrok wbijaj¹c w zakazany owoc i omal go nie przydeptuj¹c. Wyci¹gn¹³ d³ug¹ szyjê chc¹c siêgn¹Ì po s³odycz, ale szarpniêcie rozkaza³o mu siê odsun¹Ì. Leni¹c siê jak tylko móg³ przekroczy³ próg stajni. Uniós³ ³eb czuj¹c woù zró¿nicowanych koni. Napi¹³ siê nieco ukazuj¹c wyraŸniej swoje miêœnie i wodzi³ wzrokiem bo boksach szukaj¹c interesuj¹cych paù. Jedna klacz i zapach drugiej, której w tej chwili nie by³o w stajni. Skrzywi³ siê lekko, ale nadal stara³ siê dobrze prezentowaÌ. By³ jednak na tyle podpsuty podró¿¹, ¿e nie chcia³ nawet zrobiÌ jakiegoœ wybryku czy chocia¿ przyœpieszyÌ kroku. Wkroczy³ niechêtnie do boksu. Gdy œci¹gniêto mu kantar wrêcz wyrwa³ facetowi jab³ko z d³oni i uda³ siê w k¹t spo¿ywaj¹c sw¹ nagrodê. Mê¿czyŸni rozmawiali przez chwilê, ale szatan ich nie s³ucha³. Pogr¹¿ony w s³odkoœci jab³ka znikn¹³ ze œwiata. Us³ysza³ tylko trzask drzwi. Gdy odwróci³ ³eb ludzi ju¿ nie by³o. Podszed³ do ¿³obu pe³nego krystalicznie czystej wody i zacz¹³ piÌ. Co jakiœ czas przerywa³ sobie unosz¹c ³eb i parskaj¹c chrapliwie po czym wraca³ do czynnoœci.

WeszÂłam do boksu obok Lucy. ParsknĂŞÂłam gÂłoÂśno na przywitanie, a potem wystawiÂłam Âłeb do El. Po chwili zobaczyÂłam nowego towarzysza w stajni i parsknĂŞÂłam tym razem niespokojnie i zwrĂłciÂłam Âłeb ku koniu.
-No co, to tylko nowy ogier w stajni. Deliora...-powiedziaÂła spokojnie poklepujÂąc mnie na uspokojenie. Bardzo nie lubiÂłam zmian. Dla mnie mogÂłoby zostaĂŚ tak jak jest, ale zmiany niestety muszÂą nastĂŞpowaĂŚ.

Mój boks znajdowa³ siê naprzeciw boksom dwóch klaczy. Gdy zaspokoi³em drêcz¹ce mnie pragnienie podszed³em do drzwi boksu wyci¹gaj¹c d³ug¹ szyjê. Zarzuci³em ³bem napinaj¹c wszystkie miêœnie. Przenios³em ca³y swój ciê¿ar na tylne nogi i stan¹³em ma³ego dêba. Hormony buzuj¹ <3. Trzeba by³o wywrzeÌ dobre wra¿enie wœród panienek. Wcisn¹³em ³eb miêdzy kraty przygl¹daj¹c siê reakcj¹ klaczy. Uszy i ogon mia³em ustawione wysoko i okazywa³y one zainteresowanie i podniecenie.

PopatrzyÂłam siĂŞ na ogiera. Co on robi? PrĂłbuje siĂŞ popisaĂŚ? WyciÂągnĂŞÂłam Âłeb ku niemu na przywitanie. BaÂłam ciekawa jego reakcji.

NiemalÂże wlazÂłam w drzwi boksu przyglÂądajÂąc siĂŞ wybrykom ogiera. ZaintrygowaÂł mnie od razu. Automatem uniosÂłam wysoko ogon i napiĂŞÂłam bardziej miĂŞÂśnie. Layla natomiast nie byÂła zadowolona z obecnoÂści rozbrykanego konia. SpoglÂądaÂła na niego z niepokojem.

Ellie podeszÂła do mnie bliÂżej, ale widzÂąc moje zainteresowanie rozbrykanym ogierem nie byÂła pewna co zrobiĂŞ. PatrzyÂła tylko na mnie, a czasami spoglÂądaÂła na ogiera.
-Czy nie sÂądzisz, Âże ten ogier prĂłbuje popisaĂŚ siĂŞ przed Lucy i TiarÂą?-powiedziaÂła El do Layli.

- Mo¿liwe. - powiedzia³a tylko Layla. Co tam, ¿e siê popisuje, wa¿nie, ¿e ciekawie! Cofnê³am siê od drzwi i stanê³am wysokiego dêba lekko wierzgaj¹c w powietrzu przednimi nogami i r¿¹c donoœnie. Gdyby tak teraz mnie wypuœciÌ na padok to by siê dzia³o >3.

PopatrzyÂłam na Lucy i Dalilora. W Âślad za nimi cofnĂŞÂłam Âłeb i strzeliÂłam baranka^^. Co mi tam? Raz siĂŞ Âżyje! Zaraz potem stanĂŞÂłam dĂŞba i wierzgaÂłam nogami. UtrzymywaÂłam siĂŞ w tej pozycji okoÂło 10 sekund i wylÂądowaÂłam. ZobaczyÂłam, Âże Ellie jest niezadowolona i peÂłna obaw.
-Co im siĂŞ staÂło?! PrzyszedÂł jeden ogier i obie wariujÂą!-powiedziaÂła Ellie.

Moje podniecenie jeszcze bardziej wzrosÂło gdy wielkie drzwi stajni rozchyliÂły siĂŞ i oczom zgromadzonych ukazaÂła siĂŞ drobna dziewczyna. Na nogach glany, kolczasta nausznica na prawym uchu, bransoletki w ĂŚwieki - cud, miĂłd i marzenie *-*. Nieco speszyÂła siĂŞ widzÂąc dwie pozostaÂłe, choĂŚ nie starsze od niej, dziewczyny.
- Dzieù dobry. - powiedzia³a zatrzymuj¹c siê na chwile, a wzrok zawieszaj¹c na owych postaciach po czym posz³a dalej. Jej zmieszane oczy zatrzyma³y siê w koùcu na moim boksie. Strzeli³em baranka w miejscu i przek³usowa³em po boksie po chwili wracaj¹c do drzwi. Taka forma powitania ^_^. Alice otworzy³a boks wchodz¹c do niego. Pog³adzi³a mnie po g³owie i da³a jab³ko. Nomnomnom <3. Szturchn¹³em j¹ chrapami w ramiê, a lewe kopyto opar³em o ciê¿ki but.

PrychnĂŞÂłam gÂłoÂśno i szturchnĂŞÂłam Ellie w ramie. SkierowaÂłam wzrok na oczy El, a z kolei moje oczy mĂłwiÂły:"El, spokojnie. To tylko maÂłe wybryki" Po czym jeszcze raz szturchnĂŞÂłam siĂŞ w amie, a ona w koĂącu pojĂŞÂła o co mi chodzi i rozluÂźniÂła siĂŞ. PowiedziaÂła spokojnym tonem:
-Hej, jestem Ellie, ale mĂłw mi raczej El. To jest moja klacz Tiara, a jak podejrzewam to twĂłj ogier. WyglÂąda na takiego hmm...szatana. Ledwo przyszedÂł do stajni, a juÂż podrywa panienki-powiedziaÂła z lekka rozbawionym tonem.

- Ja nazywam siê Alice. - wykrztusi³a niczym przedszkolak dziewczyna. By³a Polk¹ z krwi i koœci, ale d³ugi pobyt w Danii zniszczy³ jej wyraŸn¹ i dok³adn¹ polsk¹ wymowê. Mówi³a jakby jej akcent by³ zmieszany z Polskim i Duùskim. Uœmiechnê³a siê lekko, a jej b³êkitne oczy zawis³y na siwej klaczy. - Jej imiê œwietnie pasuje do wygl¹du. - powiedzia³a gdy Ellie przedstawi³a jej swego wierzchowca. Szturchn¹³em j¹ w ramie parskaj¹c. Dziewczyna przenios³a œlepia wbijaj¹c je w moje ciemne ocêta i przybli¿y³a g³owê do chrap d³onie podk³adaj¹c pod mój pysk. - Delilora szatanem? - uœmiechnê³a siê jeszcze szerzej - Mo¿e... ale nie dla mnie. - doda³a szeptem odsuwaj¹c siê nieco ode mnie. 'Ale jak chcesz ostr¹ jazdê, to zapraszam' - dokoùczy³em w myœlach s³owa Alice. Gdyby nie to, ¿e to ONA tu by³a to ju¿ bym dawno spacerowa³ po stajni zamiast grzecznie siedzieÌ w miejscu. Ale nawet przy niej stanie i gapienie siê nie by³o do mnie podobne. Przenosi³em ciê¿ar z nogi na noge postukuj¹c przy tym g³oœno.

PrychnĂŞÂłam gÂłoÂśno z zadowolenia. PoÂłoÂżyÂłam swĂłj Âłeb na ramieniu El. PogÂłaskaÂła mnie po chrapach i dodaÂła
-Obie klacze, Lucy i Tiara zaczê³y przy nim wariowaÌ. Zacz¹³ on, a potem nie poznawa³am swojej klaczy.

- Urok osobisty. - powiedzia³a Alice uœmiechaj¹c siê jeszcze szerzej. Podarowa³a mi jeszcze jedno jab³ko i opuœci³a boks z trudem zapobiegaj¹c mojemu wyjœciu. Z jej oczu widaÌ by³o, ¿e jest podekscytowana. Nie mog³a siê doczekaÌ ponownego utwierdzenia siê w siodle. Z kieszeni wyci¹gnê³a telefon z trudem odrywaj¹c wzrok ode mnie przeciskaj¹cego ³eb przez kraty. Spojrza³a na wyœwietlacz urz¹dzenia po czym upewniaj¹c siê o godzinie wbi³a œlepia w szparê miêdzy drzwiami stajni. S³oùce ju¿ niemal zniknê³o za widnokrêgiem. Westchnê³a chowaj¹c telefon z powrotem do kieszeni. Odszed³em kawa³ek od krat i stan¹³em dêba na tyle wysoko, na ile pozwala³ mi sufit. Lekko wymachiwa³em przednimi nogami r¿¹c donoœnie, ale widz¹c karc¹cy wzrok Alice opad³em z powrotem na œció³kê opuszczaj¹c ³eb. Gdy moja g³owa znajdowa³a siê nisko ujrza³em pod ¿³obem ma³y sto¿ek siana. Skubn¹³em nieco i prze¿uwaj¹c such¹ trawê wróci³em do krat boksu.

ParsknĂŞÂłam gÂłoÂśno domagajÂąc siĂŞ smakoÂłyka. Ellie z litoÂści chyba daÂła mi marchewkĂŞ. PrzeÂżuwaÂłam jÂą, a El korzystajÂąc z chwili spokoju powiedziaÂła:
-To chyba jedyny sposĂłb by jÂą uspokoiĂŚ...

- Przyzwyczaj¹ siê. - powiedzia³a od niechcenia dziewczyna. Przez chwilê zastanawia³a siê nad czymœ wzrok têpo wbijaj¹c w ziemie po czym nie unosz¹c g³wy zapyta³a: - Jest tutaj pokój socjalny? - najwidoczniej chcia³a ju¿ wiedzieÌ czy bêdzie musia³a siê przebieraÌ w domu czy tutaj. WidaÌ by³o, ¿e przygotowuje siê do pierwszej jazdy. Jej :D. Parskn¹³em stukaj¹c kopytem w ziemiê.

-Siodlarnia jest zaraz obok, jeÂżeli o to pytasz.-powiedziaÂła spokojnie.

- To te¿ mo¿e byÌ... - powiedzia³a niby to spokojnie, ale jej wzrok na krótk¹ sekundê z przyjemnego sta³ siê kpi¹cy. Przeci¹gnê³a siê, poprawi³a nausznicê zgrabnym ruchem odgarniaj¹c przy tym kruczoczarne w³osy za ucho i jeszcze raz poklepa³a mnie po pysku. Docisnê³a sznurowad³a w glanach i ruszy³a ku drzwiom z rêkoma w kieszeniach. - To ja was opuszczam... - powiedzia³a przelotnie spogl¹daj¹c na dziewczyny, a zw³aszcza zwracaj¹c uwagê na t¹ cich¹ myszkê, która nie odezwa³a siê ani s³owem. Wysz³a i nieco dr¿¹c z zimna ruszy³a w stronê swego domu. Mimo szkurzanej kurtki wieczorne zimno dokucza³o jej jakby wpad³a do lodowatej wody. Przy ka¿dym oddechu z jej bladych, delikatnych ust wydobywa³a siê mgie³ka znikaj¹ca równie szybko jak jej ciep³o. Zapiê³a kurtkê pod brodê i zniknê³a za budynkami. Do koùca przygl¹da³em siê przez szparê w drzwiach jak odchodzi, a gdy tylko uciek³a mi z oczu strzeli³em barana parskaj¹c i w³a¿¹c na œcianê boksu. Potupta³em chwile w kó³ko po czym z powrotem podszed³em do drzwi boksu wychylaj¹c przezeù ³eb i podgryzaj¹c metalowe zamkniêcie.

Skoro Layla nie byÂła pytana to po kiego miaÂła mĂłwiĂŚ? Nadal napinajÂąc miĂŞÂśnie stanĂŞÂłam w drzwiach boksu leciutko kiwajÂąc gÂłowÂą. MĂłj ogon poruszaÂł siĂŞ w tÂą i we w tÂą uniesiony wysoko.

Dumnie stanĂŞÂłam. NapiĂŞÂłam miĂŞÂśnie, a uszy wysoko postawiÂłam. PrychnĂŞÂłam donoÂśnie i tryknĂŞÂłam Âłbem El. Ona z kolei zniecierpliwiona popatrzyÂła na mnie.
-WidzĂŞ, Âże masz za duÂżo niespoÂżytej energii.-powiedziaÂła i wyszÂła ze stajni

Ellie weszÂła z powrotem do stajni, a potem weszÂła do mojego boksu. ZaÂłoÂżyÂła mi kantar i wyprowadziÂła, wczeÂśniej jeszcze mĂłwiÂąc
-IdĂŞ z niÂą na padok. Im dÂłuÂżej przebywa z tym ogierem, tym dostaje wiĂŞcej energii.- i wyszÂła chĂŞtnie, lecz ja z kaprysem.

Layla przesta³a siê opieraÌ o œcianê, podesz³a do mojego boksu i pog³aska³a po g³owie przez kraty po czym wysz³a. Wiedzia³am dobrze, ¿e dopóki nie bêdê spokojna to na padok nie trafiê. Stanê³am dêba i zaczê³am gryŸÌ kraty boksu.

Do stajni wkroczy³ starszy mê¿czyzna, ten sam co pomaga³ w moim wyprowadzeniu z naczepy po przyjeŸdzie. W rêce mia³ mój kantar z silnym uwi¹zem i ciemnoniebiesk¹ derkê. By³em stworzeniem ciep³olubnym wiêc derka musi byÌ! Otworzy³ mój boks z trudem odpychaj¹c mnie od drzwi. Zamkn¹³ go szybko zapobiegaj¹c ucieczce. Za³o¿y³ kantar i derkê ze sporym wysi³kiem bo krêci³em siê jak zarobaczywiony. Strzela³em ma³e baranki i mini dêby zarzucaj¹c g³ow¹ i ogonem uderzaj¹c o swoje boki. Gdy w koùcu siê upora³ z tym zadaniem wyprowadzi³ mnie ze stajni. Przy boksie kasztanki stan¹³em wielkiego dêba wymachuj¹c nogami, ale po chwili mê¿czyzna œci¹gn¹³ mnie na ziemie. Jakoœ uda³o mu siê wyprowadziÌ mnie na padok.

[zt]

Mê¿czyzna otworzy³ drzwi stajni, przed którymi sta³em i wpuœci³ do ciep³ego wnêtrza. Nie orientuj¹c siê tak dobrze, gdzie znajdowa³ siê mój boks stan¹³em na œrodku zmarzniêty i dr¿¹cy. Facet otworzy³ boks i samowolnie wbieg³em do niego wciskaj¹c siê w najcieplejszy k¹t. D³ugo zabra³o mu œci¹ganie mi derki. Przygryza³em go, zarzuca³em ³bem i wierzga³em byleby by³o mi cieplej, no ale trudno. Zostawi³ mnie samego dok³adnie zamykaj¹c boks i drzwi stajni. Spuœci³em ³eb i przymkn¹³em oczy prze¿uwaj¹c s³omê, która le¿a³a pod ¿³obem.

Wpuszczona jeszcze przed ogierem do boksu spojrzaÂłam na niego. PrychnĂŞÂłam i odwrĂłciÂłam siĂŞ do niego tyÂłem. Nic nie robiÂłam, tylko siĂŞ trochĂŞ zdrzemnĂŞÂłam.

Z entuzjazmem powitaÂłam ogiera stajÂąc dĂŞba i zarzucajÂąc Âłbem. RozdĂŞÂłam chrapy wychylajÂąc Âłeb przez drzwi boksu i przygryzajÂąc kraty. CiemnobrÂązowe, ciekawskie oczy przenosiÂłam to na TiarĂŞ, to na hanowera.

Drzwi stajni otworzy³y siê, a wnêtrze przeszy³ mroŸny podmuch wiatru. Alice ob³adowana mas¹ rzeczy wkroczy³a do œrodka z trudem docieraj¹c do mego boksu. Zostawi³a sprzêt obok niego, a sama rozejrza³a siê po stajni. Boks, boks, boks, myjka, boks, siano, boks, drzwi, boks... Drzwi? Poci¹gnê³a za klamkê i ujrza³a typowe pomieszczenie socjalne. Uœmiechnê³a siê drwi¹co pod nosem i wesz³a do œrodka. Przebra³a siê i w pe³ni gotowa wróci³a do mojego boksu. Z kantarem, uwi¹zem i smakowitymi przysmakami w kieszeni otworzy³a drzwi sprawnie zagradzaj¹c mi drogê wyjœcia. Za³o¿y³a mi kantar jednoczeœnie nagradzaj¹c smako³ykiem, zapiê³a go dok³adnie, martwi¹c siê jego nie najlepszym stanem, dopiê³a uwi¹z i wyprowadzi³a do myjki. Zgrzeb³em wyczesa³a mi sierœÌ od g³owy bo zad pozbywaj¹c siê wiêkszych brudów pozosta³ych po brykaniu na padoku i rozszczepiaj¹c sklejon¹ sierœÌ. Szczotk¹ pozby³a siê wszelakiego kurzu po czym zabra³a siê za me zab³ocone, olbrzymie kopyta. Z trudem je unosi³a, ale nie poddawa³a siê, a zarazem nie œpieszy³a siê. Po kilkunastu minutach moja kopytka wyczyszczone by³y na b³ysk. Rozczesa³a m¹ rozburdan¹, krótk¹ grzywê i zaplot³a na niej cienkie warkoczyki, które nastêpnie podwinê³a dwa razy, zwi¹za³a gumkami i w ten sposób stworzy³a perfekcyjne koreczki. Na ogonie splet³a z kilku ró¿nych pasm niewielkiego warkocza, który koùczy³ siê w po³owie ca³ej d³ugoœci mej kity. Starannie i bez poœpiechu za³o¿y³a mi owijki na nogi, czaprak, podk³ad, siod³o. Chwilê pomêczy³a siê z wepchniêciem mi do pyska wêdzid³a i za³o¿enia og³owia. Chwilê zastanawia³a siê na u¿ycie ostrzejszego wêdzid³a ni¿ zwyk³ego, ³amanego z uwagi na moj¹ dzisiejsz¹ upartoœÌ, która w stosunku do niej objawia³a siê bardzo rzadko, ale zrezygnowa³a. Wiedz¹c, ¿e jestem istot¹ ciep³olubn¹ za³o¿y³a mi jeszcze pó³-derkê. Po tych wszystkich zabiegach i otrzymaniu kilku pysznych smako³yków gotowy by³em do wyjœcia. Alice podpiê³a mocniej poprêg, dostosowa³a strzemiona i wyprowadzi³a przed stajnie kantar z uwi¹zem zostawiaj¹c na wieszaku do tego przeznaczonym. Zadr¿a³a lekko razem ze mn¹ wychodz¹c z ciep³ego pomieszczenia. Odetchnê³a g³êboko, z³apa³a mocno lew¹ rêk¹ za przedni ³êk siod³a jednoczeœnie przytrzymuj¹c przy tym wodze. Lew¹ nogê w³o¿y³a w strzemiê. Odbi³a siê od ziemi praw¹ rêk¹ dociskaj¹c siod³o do mojego grzbietu, a lew¹ siê przyci¹gaj¹c i miêkko wyl¹dowa³a na poprawnym miejscu. Wejœcie na mnie by³o trudem dla masy ludzi poniewa¿ by³em dosyÌ wysoki, a ¿e Alice poszczyciÌ siê wzrostem nie mo¿e to dla niej by³o to wyj¹tkowo trudne, ale jakoœ zawsze dawa³a sobie rade. G³êboko usadowi³a siê w siodle, z³apa³a poprawnie za wodze, poprawi³a pó³-derkê i poprowadzi³a mnie w stronê wygórowanej nad reszt¹ budynków, du¿ej uje¿d¿alni. Nie dostawa³em ¿adnych konkretnych poleceù wiêc szed³em rozluŸniony z g³ow¹ naturalnie opuszczon¹. St¹pa³em swobodnie choÌ dosyÌ energicznie niezadowolony z mroŸnej pogody.

[zt]

Po³o¿y³am siê w boksie. Popatrzy³am jeszcze wczeœniej na Lucy, która z entuzjazmem przywita³a ogiera, ale ja jej nie popiera³am. W pe³nym lenistwie skuba³am siano, które le¿a³o zaraz ko³o mojego ³ba. Nic tylko leniuchowanie i leniuchowanie. Wtem us³ysza³am g³osy kroków i szybko siê podnios³am. Zobaczy³am Ellie, która trzyma³a mój kantar. Wesz³a do mojego boksu i wyprowadzi³a, ale niezbyt daleko. Tylko do myjki. Wyczyœci³a mnie, po czym odwi¹za³a stary opatrunek. Noga ju¿ siê prawie zagoi³a, ale nie na tyle, aby iœÌ na teren. Z kieszeni swojej kurtki wyjê³a nowy sprzêt do opatrzenia i szybko, lecz starannie za³o¿y³a go na moj¹ nogê. Odprowadzi³a mnie z powrotem do boksu, a ja wczeœniej spojrza³am na Lucy. Zaraz potem Ellie zamknê³a porz¹dnie zamek i wysz³a ze stajni.

Rewelacyjne sÂą te boksy. Ja w swoich stajniach dodatkowo umieszczam zawsze jeszcze meble, ktĂłre pozwalajÂą mi przechowywaĂŚ odpowiednie artykuÂły dla koni. O na przykÂład solidne regaÂły metalowe - http://www.promag.pl/Regaly_polkowe. Moim zdaniem najwaÂżniejsze jest wÂłaÂściwe zagospodarowanie stajni. Bez takiego zabiegu konie czuĂŚ mogÂą siĂŞ niekomfortowo a i wÂłaÂściciel moÂże mieĂŚ problemy.